Artysta - rzemieślnik – malarz Warszawy Władysław Chmieliński
Władysław Chmieliński urodził się w Warszawie w 1911 roku. W wieku 15 lat zaczął której uczęszczać do Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa w Warszawie. Szkoła ta powstała w 1920 roku przekształcona z Warszawskiej Klasy Malarskiej - szkoły artystycznej, do której uczęszczali tacy twórcy jak Józef Chełmoński, Stanisław Lentz, Józef Pankiewicz, Władysław Podkowiński, czy Leon Wyczółkowski.
Jak widać tradycje szkoły bogate i choć nie była to w pełnym tego słowa znaczeniu uczelnia artystyczna – tą była powstała w 1904 roku Akademia Sztuk Pięknych – miała z pewnością swoją renomę. Z notki encyklopedyczne można wyczytać że „kształciła artystów w zakresie malarstwa i rzeźby dekoracyjnej, grafiki i rzemiosła artystycznego, prowadziła też dokształcanie rzemieślników”.
Szkołę tą ukończył w 1931 roku.
W latach 1935-1938 stworzył cykl akwarel przedstawiających obiekty polskiej architektury; wśród nich, widoki Sandomierza, Krakowa, Kazimierza nad Wisłą, a także wnętrza zabytkowych kościołów czy pałaców, m.in. Zamku Królewskiego w Warszawie i Pałacu w Wilanowie (seria sześciu akwarel, z których 5 znajduje się w zbiorach Muzeum Wilanowskiego).
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku obrazy Chmielińskiego stają się popularne na zachodzie
Europy i w Stanach Zjednoczonych dotyczy to szczególnie obrazów przedstawiających widoki przedwojennej Warszawy. Obrazy jego stają się poszukiwanym deficytowym towarem. Jedyną możliwością zakupu na zachodzie jest sprowadzanie ich przez Desę.
W roku 1967 duński marszand Knud Mikkelsen wpadł na pomysł aby Chmielińskiego zaprosić do siebie do Danii. Umieścił go w swoim letnim domu na małej wyspie Tunø – zapewniając mu wszystko co potrzebne do malowania. Niestety zgodę na wjazd (takie wtedy były czasy) otrzymywał tylko sam artysta, żona i dzieci za każdym razem zostawały w Polsce. Przypuszczalnie Mikkelsen płacił mu za obrazy po kilkanaści dolarów jednak biorąc pod uwagę ówczesne przeliczniki współpraca ta była z pewnością korzystna dla obu stron.
Sądząc z ilości jego obrazów jakie są dostępne na aukcjach w Skandynawii w czasie swoich pobytów w Danii Chmieliński malował obrazy seryjnie były to przede wszystkim widoki Warszawy, pojawiają się także motywy z Kopenhagi malowane podobno na podstawie czarno-białych fotografii.
Ostatni pobyt Chmielińskiego w Danii przypada narok 1969.
W latach siedemdziesiątych w twórczości Chmielińskiego dominują konie na tle krajobrazu i motywy wiejskie.
Obecnie na aukcjach zarówno w Polsce jaki i na świecie oferowanych iest wiele obrazów Chmielińskiego – i choć nie osiągają one zawrotnych cen – ich wartość artystyczna nie jest zbyt wysoka – to przy zakupie należy uważać - bo zdarzają się fałszerstwa.
Z pewnością nie można zaliczyć Władysława Chmielińskiego do malarzy wybitnych – jednak jest on z pewnością najpopularniejszym malarzem Warszawy pierwszej połowy XX wieku.
Linki związane z tematem artykułu:
AGRA ART Dom aukcyjny
Internetowa galeria malarstwa polskiego
Rosyjskojęzyczna strona z reprodukcjami obrazów Chmielińskiego
Nie do końca fatalista
poniedziałek, 31 października 2016
czwartek, 27 października 2016
Ostatnio natknąłem się na informację o reaktywacji marki
„STARKA”. Z dawnych czasów pamiętam, że trunek był to całkiem dobry i miał swoich wiernych fanów.
W związku z tą informacją przypominała mi się pewna historia
ze starką właśnie związana. W jakiejś książce czy czasopiśmie , już nie
pamiętam gdzie wyczytałem o historii związanej z tym trunkiem.
Otóż starką nazywano kiedyś najstarszą pierworodną córkę.
Gdy szlachcicowi oczywiście bogatemu (nie chodzi tu o szlachtę zagrodową) jako pierwsza rodziła się córka to nie był to
powód do radości.
Córka wszak nie mogła być następcą, dziedzicem rodowych tradycji… Na chrzcinach więc nie
podawano okowity tylko raczono się winem z reguły było to wino węgierskie czyli
węgrzyn. Beczki po węgrzynie po
chrzcinach napełniano okowitą i skrzętnie chowano (ponoć zakopywano). Z wypiciem tego trunku czekano na odpowiedni radosny
moment – czyli wesele wspomnianej starki - najstarszej córki.
Prawdę mówiąc to tak starka (dziewczyna) nie miała łatwego życie,
bo po pierwsze nie była chłopcem a po drugie ówczesna tradycja zobowiązywała ją
do wczesnego zawarcia związku małżeńskiego gdyż blokowała ona wszystkie
matrymonialne plany młodszych dzieci. Pozbycie się z domu
starki było z pewnością powodem dla świętowania dla całej rodziny.
Gdy szczęśliwym (niekoniecznie dla panny młodej) trafem
udało się wydać za mąż najstarszą córkę to właśnie na jej weselu wypijano
czekający w beczkach o kilkunastu lat alkohol.
A ponieważ najstarsza córka to starka to i pitą na weselu
wódkę z czasem zaczęto też tak nazywać.
Tyle pamiętam z lat młodości.
Po przeczytaniu artykułu o reaktywacji marki Starka
postanowiłem sprawdzić czy moja wiedza jest rzetelna zajrzałem wiec do
Wikipedii i tam znalazłem zupełnie inną historię
„Starka znana była w Polsce i na Litwie co najmniej od XV
wieku. Tradycyjnie po narodzinach syna zakopywano wódkę w dębowej beczce,
wykopywano ją na wesele tegoż syna.”
Która historia jest prawdziwa?
Subskrybuj:
Posty (Atom)